Lipiec 2007 r. Piękna pogoda, miejsca
na nocleg zarezerwowane. Z moim przyjacielem z Łodzi Szarym Wilkiem,
pojechaliśmy samochodem.
W Opatówku znajduje się Muzeum Historii Przemysłu, tam po przywitaniu skierowaliśmy pierwsze kroki. Potem w Gminnej Bibliotece Publicznej im. Braci Gillerów odbył się konkurs poetycki, a następnie przyjęcie przy kawie, herbacie, pysznym cieście i szampanie.
W Opatówku znajduje się Muzeum Historii Przemysłu, tam po przywitaniu skierowaliśmy pierwsze kroki. Potem w Gminnej Bibliotece Publicznej im. Braci Gillerów odbył się konkurs poetycki, a następnie przyjęcie przy kawie, herbacie, pysznym cieście i szampanie.
Las, piękna pogoda, rozpalone ognisko.
Wiejski chleb, kiełbasa i piwo.
Pełnia szczęścia.
Zibi otoczony wianuszkiem kobiet.
Od dołu Promyczek, Minawia, ja i Ewa.
Czułości z Bellą Jagódką
Poniżej Szybasia, Ewa i ...
Zbieramy autografy - Promyczek na plecach Jarka - Maks czeka w kolejce.
Tu jesteśmy w komplecie. Na samym dole obok Very Bella Jagódka i Andrzej, ten z którym można konie kraść.
Rano po śniadaniu wszyscy, którzy
zostali, spotkali się u Madzi, po wypiciu kawy nadszedł czas
pożegnań. Ja nocowałam u Maksa, tam zjadłam obiad i pojechałam
zwiedzić Kalisz, a potem na pociąg i do domu.
Pierwszą osobę, w której ramiona
wpadłam, była roześmiana Vera, przyjechała z Niemiec. Poczułam,
że już zawsze będzie mi bliska. I choć od tamtej pory się nie
widziałyśmy, zawsze o niej ciepło myślę.
Szybasia mama Very życzliwa i radosna. Andrzej — wystarczyło jedno słowo i już wiedziałam, że z nim to konie można kraść. Bella Jagódka, której piękne włosy na wietrze falowały i jej mąż Ptyś od lat w niej zakochany. Uśmiechnięci i radośni z sercem na dłoni. Minawia złotowłosa, moje wiersze przeczytała, bo trema mnie zjadła i z czytania nici. Zaklinacz tajemniczy, ale ponoć koni nie zaklina. Powiedział, że dzięki mnie uwierzył i pisać nie zaprzestał. Jardud z Zibim śpiewem i grą na gitarze czas umilali, swoją poezję uroczo wyśpiewali. Myszka skromnie się uśmiechała. Krótko była, nie miałam szans, by ją bliżej poznać. T. Leo i jego czworonożna przyjaciółka - sunia. Niestety Tadeusza już nie ma wśród nas, pozostał mi jedynie tomik i wspomnienia. Tadeusz z nieodłącznym laptopem, dzięki niemu Szary Wilk wiersz wydrukował i pierwszą nagrodę za wiersz dostał. Beivika ogniska pilnowała razem z bratem Magdy-Leny, kiełbaskami i chlebem ze smalcem nas częstowała.
Maks mój przyjaciel wierszem dla mnie napisanym rozczulił do łez, aż makijaż rozmazałam. Pokazał mi Kalisz - młode duchem najstarsze miasto w Polsce.
Lila z liliowym uśmiechem razem z Madzią gospodarzyła. Ponoć nieśmiała a jednak świetnie się bawiła.
Przyjechał też tajemniczy Książę ze świtą i z zapasem nalewki, którą prawie się upiłam. Nalewka przednia była. Książę obecnie jest mężem jednej z poetek.
Promyczka uśmiech do Łodzi mi towarzyszył i choć w strugach deszczu do domu wracałam, serce radością wypełnione miałam.
Szybasia mama Very życzliwa i radosna. Andrzej — wystarczyło jedno słowo i już wiedziałam, że z nim to konie można kraść. Bella Jagódka, której piękne włosy na wietrze falowały i jej mąż Ptyś od lat w niej zakochany. Uśmiechnięci i radośni z sercem na dłoni. Minawia złotowłosa, moje wiersze przeczytała, bo trema mnie zjadła i z czytania nici. Zaklinacz tajemniczy, ale ponoć koni nie zaklina. Powiedział, że dzięki mnie uwierzył i pisać nie zaprzestał. Jardud z Zibim śpiewem i grą na gitarze czas umilali, swoją poezję uroczo wyśpiewali. Myszka skromnie się uśmiechała. Krótko była, nie miałam szans, by ją bliżej poznać. T. Leo i jego czworonożna przyjaciółka - sunia. Niestety Tadeusza już nie ma wśród nas, pozostał mi jedynie tomik i wspomnienia. Tadeusz z nieodłącznym laptopem, dzięki niemu Szary Wilk wiersz wydrukował i pierwszą nagrodę za wiersz dostał. Beivika ogniska pilnowała razem z bratem Magdy-Leny, kiełbaskami i chlebem ze smalcem nas częstowała.
Maks mój przyjaciel wierszem dla mnie napisanym rozczulił do łez, aż makijaż rozmazałam. Pokazał mi Kalisz - młode duchem najstarsze miasto w Polsce.
Lila z liliowym uśmiechem razem z Madzią gospodarzyła. Ponoć nieśmiała a jednak świetnie się bawiła.
Przyjechał też tajemniczy Książę ze świtą i z zapasem nalewki, którą prawie się upiłam. Nalewka przednia była. Książę obecnie jest mężem jednej z poetek.
Promyczka uśmiech do Łodzi mi towarzyszył i choć w strugach deszczu do domu wracałam, serce radością wypełnione miałam.
Zebrało mi się na wspomnienia, ale mamy plany by w 2016 r. spotkać się po latach w Opatówku.
Wspaniałe, pełne radości spotkanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie...:-)
To prawda Jolu takie spotkania to sama radość, dziękuję i serdeczności zostawiam :)
UsuńWidać, że czułaś się tam jak ryba w wodzie bo wśród swoich.
OdpowiedzUsuńGratuluję i serdecznie pozdrawiam.:-)
Naprawdę było rewelacyjnie, po latach jak się pamięta i wspomina, to znaczy,że takie spotkania nie przechodzą bez echa.
UsuńUściski serdeczne.