Fuerteventura to kolejna wyspa którą udało mi się zobaczyć w czasie mojego pobytu na urlopie. Razem z Lanzarote i Gran Canarią tworzą prowincję Las Palmas. To jedna z najstarszych Wysp Kanaryjskich, druga co do wielkości zwana, inaczej Wyspą Kóz. I to właśnie koza jest jej symbolem. Na wyspie znajduje się około 70 tysięcy kóz.
Tym promem za chwilę będziemy płynąć na wyspę.
W odległości, zaledwie 100 km od wybrzeży Afryki znajduje się prawdziwy raj z nieskończenie długimi plażami , jasnym saharyjskim piaskiem i krystalicznie czystą wodą. Niepozorna na pierwszy rzut oka wyspa ogromnie zyskuje przy bliższym poznaniu. Ciągną się monumentalne pasma gór, można oglądać fascynujące krajobrazy i cuda natury.
Nazwę zawdzięcza silnemu wiatrowi ( hiszp. verte-silny i vento -wiatr ) Rzymianie kiedyś nazywali ją wyspą szczęśliwą i mieli rację, słońce jest tutaj prawie w każdy dzień roku i, dlatego ludzie tam przebywający są pogodni i radośni. Klimat, jaki panuje na wyspie jest bardzo suchy. W okresie wiosny czasami są burze piaskowe, wiatr niesie piasek ( kalima ) znad Sahary. Przez cały rok panuje tu dobry klimat dla alergików i astmatyków, w powietrzu jest dużo soli, przez co świetnie się oddycha. Ponieważ jestem alergiczką dla mnie to idealny klimat.
Kiedyś, tak jak na Lanzarote zamieszkiwało tę wyspę plemię Guanczów, dopóki nie podbił jej Jean Betancour. Nie poszło mu tak łatwo jak na Lanzarote, trwało to dobrych kilkanaście lat, zanim zapanowały tam jego rządy. Pierwszą stolicą wyspy była Betancuria, nazwa pochodzi od jego nazwiska .Jadąc do Betancuri mogłam przez okna autokaru podziwiać dziewiczy krajobraz wyspy i górę Tinaya, uważaną za świętą i magiczną przez pierwszych mieszkańców wyspy.
Jechaliśmy bardzo wolno, gdyż droga wije się serpentynami i ciągnie nad przepaściami. Co poniektórym z nas podniosło ciśnienie szczególnie wtedy, gdy w pewnym momencie autobus zaczął prychać i zamiast do przodu jechał do tyłu. Kierowcy udało się go zatrzymać, a nam szybko wysiąść. I wtedy część drogi przebyliśmy pieszo sznureczkiem aż do rozwidlenia, bowiem stanie na poboczu przepaści było ryzykowne, gdyż cały czas jeżdżą tam samochody z turystami.
Te zdjęcia zrobiłam w drodze gdy szliśmy by poczekać na autobus.
W oczekiwaniu na autobus mogłam poczytać o regione do którego zdążaliśmy - Betancuria.
Na szczęście po godzinnym oczekiwaniu podjechał autobus i zabrał nas na Kozią farmę, na której nie tylko mogliśmy skosztować jak samakuje wyrabiany tam ser, ale i też zakupić do domu. Dowiedziałam sie, że najlepiej smakuje maczany w czerwonym wytrawnym winie.
Najbardziej mnie zainteresowało pomieszczenie obok, gdzie mogłam obejrzeć przedmioty używane 100 lat temu
i spacerujący wielbłąd, trochę wyliniały, ale dał się sfotografować.
Kolejnym etapem była Betancuria ( dawna stolica wyspy) i zwiedzanie Katerdry de Santa Maria. Jest trzynawowa z 4-piętrową wieżą i pięknymi motywami. Wzniesiona została w XVII wieku, chociaż jej pierwsze mury postawiono już w XV wieku, jednak w wyniku najazdów piratów świątynia została doszczętnie zniszczona i odbudowana dopiero w połowie XVII wieku.
Wnętrze świątyni wypełnia barokowy ołtarz główny, ambona wykonana na kształt kielicha do wina, drewniany chór, bogato ozdobione ołtarze boczne oraz rzeźby świętych. W ołtarzu głównym znajduje się święta figurka Matki Boskiej stojącej na półksiężycu, co symbolizuje zwycięstwo religii chrześcijańskiej nad Maurami. Uznaje się, że statua została przywieziona jeszcze przez Jeana de Béthencourta – francuskiego żeglarza na usługach hiszpańskiego króla, który jest zdobywcą i tym samym założycielem Betancurii z 1404 roku.
Potem pojechaliśmy do Los Molinos by zamoczyć nogi w oceanie i poleżeć na czarnej plaży.
Trochę zgłodnieliśmy, więc udaliśmy się na lunch do restauracji. Posiłek był smaczny, wino wyborne.
I po tak sutym posiłku pojechaliśmy w najpiękniejsze miejsce, które rozsławiło tę wyspę na całą Europę -Park Krajobrazowy Wydm. To jedno z tych miejsc na świecie , w których słowo pisane nie jest w stanie ukazać magii, jaką mogą ujrzeć ludzkie oczy. Najsłynniejszą plażą pokrytą białym piaskiem jest Playa de Sotavento de Jandia. Zanim dojdzie się do oceanu ma się wrażenie jakby się szło przez pustynię. Mieliśmy niewiele czasu na zachwycanie się tym kolejnym cudem natury, ja nie szłam tylko biegłam by zrobić kilka fotek , zanurzyć nogi w oceanie i zdążyć wrócić na czas do autokaru. Straciliśmy godzinę tylko dlatego,że była awaria i tę gdzinę krócej byliśmy na tej pięknej pustynnej plaży.
I nasz czas na wyspie się skończył, teraz jedziemy do portu i wsiadamy na prom, który dopłynie z nami do Lanzarote.
Ostatnie spojrzenie na oddalającą się wyspę i ostatnie zdjęcie.
Za chwię pomacham ręką i powiem do widzenia, a może do zbaczenia kiedyś.....
ja byłam tam w styczniu. pogoda była cudowna, podobno tak jest cały rok.
OdpowiedzUsuńzakochałam sie w tej mojej miejscowości na samym końcu południowego cyplu.
tak blisko afryki. jestem w tej wyspie zakochana!
Ewuś ja też się zakochałam w tych wyspach, jest tam naprawdę bardzo pięknie, pozdrawiam.
UsuńUrzekła mnie ta magiczna góra Tinaya oraz fakt, że w tamtych okolicach tyle kóz! Jakiz ten świat ciekawy!Piękna wycieczka Alinko!(A Ty na zdjęciach wygladasz po prostu na szczęsliwą!***)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!:-))
Oleńko jestem szczęśliwa. Tam żyje wiele dzikich kóz, szukają pożywienia bo o nie bardzo trudno przemieszczając się z miejsca na miejsce.
UsuńOleńko jak się patrzy z okna autobusu ta wyspa wydaje się wyspa wydaje się dzika. Nic bardziej mylnego, przy bliższym poznaniu wyspa zachwyca swoim pięknem. Niestety, piękno to należy odkryć samemu. Dziękuję, ze wpadłaś, pozdrawiam i zostawiam serdeczności.
Alinko,jakaż ciekawa wycieczka,wyspa przepiękna...i to,że tam zawsze jest słoneczna pogoda,to cudownie...Piękne zdjęcia,byłaś po prostu w raju:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak Marysiu byłam w raju, długo jeszcze będę wspominać, i nie tylko ja ale i moja szwagierka, też się nią zauroczyła.Pozdrawiam :)
UsuńCudowne wspomnienia. Takie widoki na zawsze pozostaja pod zamkniętymi powiekami. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńBasiu mam 1000 zdjęć, wracam do nich, bo tak tam pięknie. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę.
UsuńAż zazdrość bierze ,patrząc na te widoki ,mogłaś je oglądać w realu ,ale i fotki dają dużo radości ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak lecąc tam nie pomyślałam że wrócę taka szczęśliwa. Bogusiu to piękny zakątek świata. Serdeczności.
UsuńWyobrażam sobie jak dobrze Ci tam było Alinko!
OdpowiedzUsuńI z pewnością przywiozłaś stamtąd nowe, piękne wiersze.!!!
Stokrotko bardzo dobrze przywiozłam wiersze, ale są w mojej głowie. Póki co rozkoszuje się nie tylko pobytem tam m a tym że mam drugi tomik wydany. Jeszcze nie ochłonęłam. Wiele spraw się razem zbiegło.
UsuńJeśli jesteś zainteresowana napisz do mnie na miała alinaweronika@interia.pl
Serdecznie pozdrawiam życzę miłej niedzieli.
Ależ piękne! Nie dziwię się,że się zakochałaś w tych wyspach. Ja sie zakochałam PO OBEJRZENIU FOTOGRAFII, A CO DOPIERO.... Coś cudnego!
OdpowiedzUsuńWitaj Dorotko cieszę się, że zajrzałaś, buziaczki.
UsuńPiękną wycieczkę miałaś. Wierzę, że i ja tam pojadę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)